Tego dnia Barcelona przywitała nas deszczem. Dlatego postanowiłyśmy wybrać się do największego w Europie akwarium. Jednak kolejka kilkuset osób nas odstarszyła. Udałysmy się na spacer do jak głoszą wieści najpiekniejszego Kościoła w Barcelonie - Santa Maria, gdzie zostałyśmy na mszy. Ku naszemu zdziwieniu Hiszpanie, przynoszą koszyczki do Kościoła w niedzielę.
Potem spacer pięknymi, wąskimi ulicami pełnymi kafejek i sklepów z cudnościami. Wszystkie dochodzą do La Rambla - przecudnego deptaku. Tam to już dosłownie cuda na kiju można kupić i zobaczyć. Uwielbiam takie miejsca, zresztą deptak odwiedzalyśmy prawie codziennie, kończy się pomnikiem Kolumba, który właśnie z Bracelony wypływał, żeby odkryć Amerykę.
Do Akwarium udałyśmy się późnym popołudniem - cena 17,50. Kolejka zmniejszyła sie bardzo, ale w środku nadal ścisk. Dominia trochę się rozczarowała, inaczej pojmowała największe. Akwarium olbrzymie, robi wrażenie. Troszkę się tam "zachodziłyśmy", musiałayśmy pędzić na flamenco.
My poszłyśmy na występ do Los Tarantos mieszczącym sie przy Placu Reial, występy odbywają sie o 20.30, 21.30, 22.30, w kolejce trzeba jednak stanąć przynajmniej pół godziny wcześniej. Cena 7 euro.
Występ porażający, świetny, samę się nogi podrywały do tańca. Ja ze swojej strony polecam wizyte w Los Tarantos.
Dla porównania Palacio del Flamenco, oferuje pokaz tylko z jedzeniem cena zależnie od godziny od 45 do 75 euro.
W Los Tarantos jest barek, mozna obejrzeć pokaz z kieliszkiem margarity w ręku.